
Jak pokonać kryzys blogowy? Znam 4 powody dla których nie mamy chęci pisania
Ostatnio mało mnie tu na blogu i w Social Mediach. Pisałam wam na fanpage, że przeżywam, a raczej przeżywałam kryzys blogowy, z resztą nie pierwszy w mojej blogowej karierze. Nawet najlepszy pisarz ma słabsze chwile, czuje się wypalony i zniechęcony. Ja dokładnie wiem, co na mnie tak podziałało i właśnie odcięłam się od tych „osłabiaczy”, aby pokonać kryzys blogowy. Czuję jak pomału wraca do mnie twórcza siła i nowe pomysły na posty. Może i ty czasem czujesz się wypalony, łapiesz blogowego doła? Koniecznie przeczytaj jak go pokonać!
Porównywanie się z innymi
Jednym z najgorszych możliwych sposobów jest porównywanie się z innymi. Ta blogera ma 9000 fanów, a ja tylko 400, ten bloger zdobył nagrodę, a ja nie. Ta blogerka ma poczytne posty i mnóstwo komentarzy, a moich artykułów nikt nie komentuje. Ta blogerka znów podjęła współpracę, a ja nie. Te i kilka innych informacji wpędziło mnie w blogowego doła. Teraz uśmiecham się i myślę: Idź babo, załóż jutowy worek i połóż się pod płotem w oczekiwaniu na śmierć! No, bo kurcze, nie znasz planów dnia tych blogerów. Może nad postami nie pracują sami, przygotowali kilkanaście w zapasie i ustawili automatyczną publikację. Może nie mają dzieci albo mają już duże i nie muszą non stop biegać za 18 miesięcznym szkrabem, który biega po domu i wyjmuje wszystko z szaf. Każdy blog jest inny, jedna tematyka jest bardziej poczytna inna mniej. Jedna strona ma stałe grono czytelników, na inny wciąż wchodzą nowe osoby. Nie ma co się oglądać i zazdrościć, bo wtedy inni idą do przodu, a ty stoisz w miejscu. Porównywanie się z innymi nic pozytywnego nie daje, powoduje jedynie obniżenie własnej wartości i wpędza w kompleksy. Tak jak mówi mój sąsiad i bloger Sebastian z DailyWeb.pl trzeba robić swoje i nie oglądać się na innych. Nigdy nie będziemy jak ten czy tamten bloger. Nawet nie warto do tego dążyć, trzeba być sobą, bo tylko wtedy będziemy inny, oryginalni i przyjdą do nas nowi czytelnicy.
Google Analytics świeci pustkami
Google Analytics jest jak wyrocznia dla blogera. To z niej, jak ze szklanej kuli, wyczytasz statystki popularności poszczególnych postów, ilość czytelników w miesiącu, dniu a nawet godzinie, i czas spędzony nad danym artykułem. Warto tam zaglądać, by wiedzieć jakie treści są popularne, o której godzinie jest najwięcej czytelników itp, ale na Boga nie musisz tam wchodzić co godzinę. (Tak, tak wchodziłam i sprawdzałam co chwilę ile osób jest aktualnie na stronie i zamartwiałam się spadającymi statystykami. Wiem, że to głupie!) Od ciągłego przeglądania GA na pewno nie wzrośnie ci licznik odwiedzin czy popularność postów. Lepiej ten czas wykorzystać na napisanie nowego artykułu, który być może będzie tym najchętniej czytanym.
Nikt mnie nie czyta, bo nikt nie komentuje
Też nachodziły mnie takie czarne i ponure myśli, że skoro nie pojawiają się komentarze pod postami to znak, że nikt ich nie czyta. Na pomoc przyszło mi przejrzenie kilku bardzo popularnych blogów i wiecie co? Część naprawdę dobrych wpisów na tych blogach również nie miało komentarzy. Czy to znak, że nikt nie czyta tych wpisów? No nie! Po prostu ludzie w dzisiejszym świecie są zabiegani, czytają blogi na ekranach komórek czy tabletów w drodze do szkoły czy pracy i najzwyczajniej w świecie nie mają czasu na skomentowanie. Przeczytają, idą dalej i po prostu nawet im do głowy nie przyjdzie, że warto pozostawić po sobie ślad. To fakt, że komentarze są bardzo ważne dla blogera, są czymś w rodzaju znaku, nagrody, że ich praca została doceniona, post się spodobał, wywołał jakieś emocje. Tak więc drogi czytelniku pozostaw po sobie ślad w postaci nawet krótkiego komentarza, a ty blogerze nie smuć się, że Kasia czy Basia nie skomentował twojego posta. Na pewno go przeczytał, a to chyba najważniejsze.
Nie wiem o czym pisać…
Brak weny to także spory problem, który potrafi wpędzić w poważny blogowy dół. Co z tym fantem zrobić? Można czekać, aż wena sama przyjdzie (ale można się nie doczekać 🙂 ) albo tworzyć posty na brudno. To znacznie lepsze rozwiązanie. Najlepsze pomysły na posty zawsze przychodzą do mnie w najmniej spodziewanej chwili – pod prysznicem, na zakupach, kiedy zasypiam. W telefonie w notatkach zapisuje wszystkie skróty myślowe, które wpadły mi do głowy, a które mogą stworzyć ciekawy artykuł na bloga. Ty sposobem później tworzę szkice wpisów i jeśli jakiś uznam za wystarczająco dobry – publikuję. Jeśli nie – czeka w schowku na lepsze czasy, na dopracowanie. Tak było np. z postem Wykorzystaj urlop macierzyński na swój rozwój. Ten wpis przeczytasz TUTAJ. Post powstał, czekał w szkicach, dopisywałam, dopieszczałam i doczekał się publikacji. Post bardzo się spodobał i doczekał się wyróżnienia w styczniowych karoLINKACH – KLIK.
Przeczytaj także: Jak ulepszyć bloga
To chyba 4 główni winowajcy mojego blogowego dołka. Wszystko już sobie przemyślałam i doszłam do wniosku, że nie będę non stop przeszukiwać Google Analytics w poszukiwaniu szczęścia, ani porównywać si z innymi blogerami. W zamian za to chcę poświęcić więcej czasu na nowe posty i rozwój bloga. Trzymaj za mnie kciuki i koniecznie daj znać w komentarzu jak ty pokonałaś/eś kryzys blogowy lub dołek w codziennym życiu,


-
pirelka
-
Monika Wielki Kufer
-
-
Angelika K.
-
Monika Wielki Kufer
-
Angelika K.
-
Monika Wielki Kufer
-
-
-
-
Karolina Gie
-
Monika Wielki Kufer
-
-
Dorota Agnieszka Grześ
-
Monika Wielki Kufer
-