STYL ŻYCIA

Pokonałam zakupoholizm! Ale wszystko od początku…

W pierwszym styczniowym poście pisałam, że chciałabym na blogu poruszyć ważny dla mnie temat, na który wcześniej nie miałam odwagi. Chodzi o zakupoholizm czyli nałogowe i kompulsywne robienie zakupów. Może to być kupowanie ubrań,  kosmetyków, żywności czy innych rzeczy. Mnie dotyczyło kupowanie kosmetyków, a wszystko zaczęło się w 2009 roku za sprawą bardzo stresującej pracy. Stres, który mnie dotyczył wynagradzałam sobie zakupami w drogerii. Z początku były to niewinne zakupy rzeczy, które potrzebowałam: tusz do rzęs, balsam do ciała, krem. Niestety potrafiłam drogerie odwiedzać kilka razy w tygodniu i dublować zakupy. Zapasy kosmetyków zaczęły rosnąć, bo nie byłam w stanie zużywać tak szybko jak kupowałam. Z początku było to nawet pasjonujące. Kolekcjonowałam kosmetyki, byłam na bieżąco z nowościami i promocjami. Traktowałam to jako hobby i nie widziałam zagrożenia. Zaczęłam recenzować kosmetyki na wizażu (tzw. KWC na wizaz.pl), potem założyłam bloga. Chciałam doradzać co warto kupić, a czego lepiej unikać. I tak w 2011 roku powstał blog Wielki Kufer. Niestety prowadzenie bloga spowodowało że zaczęłam kupować jeszcze więcej. Chciałam być na bieżąco ze wszystkimi nowościami, jako pierwsza recenzować nowe kosmetyki, informować o promocjach. Zapasy rosły i miałam nad nimi coraz mniejsza kontrolę. Kilka razy na blogu pisałam o swoim dobytku. Możecie przeczytać o zapasach np. tutaj.
Wspomniana pod linkiem liczba 117 nieotwartych kosmetyków jakoś nie specjalnie robiła na mnie wrażenie. Kosmetyki zajmowały co raz to nowe pudła, miejsce w szafie i pojemnik na pościel w łóżku. Próbowałam kilka razy zerwać z nałogiem organizując miesiące lub tygodnie niekupowania, ale było mi bardzo ciężko i próbowałam jak mogłam by choć jedna nowa rzecz trafiła do mojej kolekcji. Zaczęłam też spisywać ilość kupionych i zużytych kosmetyków, tworzyłam statystyki, ale nie dawało to wiele. Kupowanie było silniejsze ode mnie i każda możliwość robienia zakupów była dobra ( stacjonarne, przez Internet ). Po pewnym czasie byłam bardzo zmęczona zakupami, ale wciąż kupowałam nowe kosmetyki. Daty ważności goniły jak szalone, miałam coraz więcej kosmetyków przeterminowanych lub pootwieranych, które zajmowały miejsce w łazience czy szafie. To było przerażające. Wydawałam coraz więcej na kosmetyki i znosiłam do domu coraz więcej opakowań. Najgorszy był maj 2013 kiedy to na zakupy kosmetyczne wydałam 400 złotych. Byłam w szoku po zaliczeniu rachunków, bo zaczęłam tracić kontrolę nad wydatkami. Najgorsze było jednak nie to ile wydałam pieniędzy, ale to że tylko w jeden miesiąc stałam się bogatsza o ponad 100 sztuk nowych kosmetyków. Czy możecie sobie wyobrazić to składowisko kosmetyków? Miałam w domu prawdziwą drogerię! 
Wtedy też postanowiłam ze muszę z tym skończyć, bo zrobiło się to niebezpieczne. 
Robiłam wszystko by zerwać z zakupoholizmem i udało mi się!  Ciężką praca, nierzadko ze łzami w oczach pokonałam nałóg kompulsywnego kupowania kosmetyków. Nie było łatwo…
Dlaczego o tym piszę? Bo teraz wszyscy zachwycamy się minimalizmem. Czytamy książki o minimalizmie, blogerki opisują jak mieć mniej. Inspirujemy się tym, oczyszczamy przestrzeń. Stało się modne mieć mniej, a nikt ni pomyślał o osobach uwikłanych w nałogu posiadania wielu rzeczy. Zakupoholik z dnia na dzień nie stanie się minimalistą choćby bardzo tego pragnął. Zrywanie z nałogiem kupowania to długotrwały proces. U mnie trwało to około dwóch lat i nadal muszę się ograniczać podczas zakupów ubrań czy kosmetyków. To tak jak z alkoholizmem, niby się z tego wychodzi, ale wystarczy kieliszek po latach i nałóg może bardzo szybko powrócić. 
Mam pomysł na cykl postów o zakupoholizmie, a właściwie o drogach wyjścia z niego. Ja stoję już po wygranej stronie, więc myślę, że mogłabym pomóc tym, którzy są na początku drogi do minimalizmu.
Chciałabym na blogu opisać swoje metody walki z tym nałogiem, bo wiem że wiele osób jest uwikłanych w manii zakupów. Być może moje sposoby walki z zakupoholizmem pomogą komuś wyjść na prostą. Kto wie…
Jak sądzicie dużo osób uzależnionych jest od zakupów? Macie w swoim otoczeniu takie osoby? Myślicie, że cykl takich postów będzie pomocny? Dajcie znać w komentarzu.
Facebook
Przeczytaj poprzedni wpis:
Szlachetny krem do twarzy śliwkowo-różany z koenzymem Q10 – DIY

Od dawna przymierzałam się do zrobienia kremu do twarzy, ale zawsze coś stawało mi na drodze i nie mogłam na...

Zamknij